Rozważanie Ewangelii J 10,11-16
Fragment Ewangelii: Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; <najemnik ucieka> dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz.
Rozważanie:
Osoba świecka nigdy nie będzie pasterzem na wzór kapłan. Nie ma takiej możliwości. Zawsze doprowadzi to do katastrofy duchowej. Od głoszenia słowa Bożego, po udawanie posługę kapłańskiej. Kapłan działa w Imię Jezusa, ponieważ dostał ten dar w sakramencie kapłaństwa. Kapłan jest w 100% złączony z Jezusem na zawsze już, a osoba świecka, jeśli wejdzie na drogę świętości, życie konsekrowane może co najwyżej wypracować swoją świętość i jakiś procent zjednoczenia z Panem Jezusem w swoim wnętrzu po przez doskonalenie wewnętrzne. Ponieważ złu duch nigdy nie śpi trzeba być bardzo silnym i świetnie gotowym w podejmowaniu posługi Bożej dla większej grupy ludzi. Każdy kto wszedł na tą drogę wie że nieźle dostaje się po głowie od złego ducha. Nie oceniałbym to jako coś "sensacyjnego" jest to piękny krzyż Boży ponieważ redukuje udział pychy i samozadowolenia aż w końcu człowiek dojrzewa do momentu, że służy Bogu całym sobą i te trudności doskonalą człowieka. Bez pracy nie ma kołaczy. Każdy, kto na serio chce iść za Jezusem, będzie musiał się z czymś wielkim zmierzyć. Nie da się służyć lekko i wygodnie. Jest to pokusa złego ducha a ostatecznie może się okazać że służysz dwóm panom bo wybierasz diabelską wygodę i podejmujesz Boże działania jednocześnie. diabeł chętnie przyjmie taką ofertę, bo praktycznie ma człowieka w garści i doskonale nim manipuluje. W skrajnych przypadkach uderzenie złego ducha będzie wyglądało jak w Dziejach Apostolskich 19, 11-16 (ku przestrodze)
"Bóg czynił też niezwykłe cuda przez ręce Pawła, tak że nawet chusty i przepaski z jego ciała kładziono na chorych, a choroby ustępowały z nich i wychodziły złe duchy. Ale i niektórzy wędrowni egzorcyści żydowscy próbowali wzywać Imienia Pana Jezusa nad opętanymi przez złego ducha. «Zaklinam was przez Pana Jezusa, którego głosi Paweł» - mówili. Czyniło to siedmiu synów niejakiego Skewasa, arcykapłana żydowskiego. Zły duch odpowiedział im: «Znam Jezusa i wiem o Pawle, a wy coście za jedni?» I rzucił się na nich człowiek, w którym był zły duch, powalił wszystkich i pobił tak, że nadzy i poranieni uciekli z owego domu."
Zły duch jest bardzo sprytny, jest mistrzem świata w kłamstwie i manipulacji. Potrafi tak zmanipulować człowiekiem że wydaje ci się że biegniesz do oazy pełnej wody a zaraz okazuje się że to tylko fatamorgana i tak naprawdę jesteś głęboko na pustyni bez pomocy. Nigdy nie wolno wierzyć "proste recepty i złote środki" jest to oszustwo. Gdzie nie ma cierni, nie ma Jezusa. Tam jest tylko diabeł ze swoją pychą i manipulacją. Pan Jezus najpierw pragnie uzdrowić serce człowieka, duszę, pragnie jego zmiany życia, przegniecie do Jezusa całym życiem. Uzdrowienie czy uwolnienie jest gdzieś tam pod koniec kolejki. Jeśli jest to potrzebne i nie jest to w Krzyżu Chrystusowym danego człowieka, to Pan Jezus da taką czy inną Łaskę. Pan Jezus zna każdą naszą potrzeba, pragnienie i sytuację, ale nie możemy być pazerni na dobra ziemskie, zdrowie urodę i posiadłości, bo to, co tu mamy i tak obróci się w proch. Jakim Pan Jezus jest doskonałym pedagogiem. Jak by wszystkim dawał tylko słodycze i dobrobyt to jak myślicie ilu by doszło do Nieba ?? WSZYSCY byśmy się rozsiedli w kanapy i nikomu by się już żadnego wysiłku nie chciało podjąć. szatan czeka tylko na taką okazję, bez walki i czujności nigdy nie dostaniemy się do Nieba.
Świeccy, którzy stoją już twardo i nie zachwianie na nogach mają także obowiązek ratować duszę ludzi. Po pierwsze należy się oddać całkowicie Bogu (no i wracamy do początku) Chodzi o to, że nam się może wydawać, że dobrze czynimy, ale nasze metody nie trafią do tego człowieka, bo jego dusza potrzebuje innego bodźca, żeby Bóg trafił do jego serca. Bardzo ważne wzywać Ducha Świętego na pomoc. Następnie świadczyć o wierze zewnętrznie, swoim życiem, postawą, nosić widocznie krzyż, medalik, mieć widocznie umiejscowione wizerunki Święte w domu. Pogłębiać swoją wiarę: czytać Pismo Święte, teksty świętych mistyków etc. Wyłączyć telewizor i media (straszny śmietnik), Jeśli się nie napełnimy Bogiem, to będziemy głosić swoją pustkę wewnętrzną. Czynić Bogu ofiary: Np. Panie Boże ofiaruję Ci dzisiejszy dzień, trud, cierpienie etc. np. za grzeszników. Im coś jest trudniejsze w życiu tym ma większą wartość dla Pana Boga bo nasz trud jest naszym krzyżem który dźwigamy i który prowadzi nas do Nieba. Jeszcze z takich zwyczajnych rzeczy to modlitwa (najmniej te 15 minut dziennie), post, odmawianie sobie przyjemności (nie chodzi o robienie sobie pod górkę, tylko zrezygnować z rzeczy, które cię duchowo uziemiają a są bardzo przyjemne) no i należy całkowicie pogłębiać swoją relację z Bogiem. To Bóg daje siłę (nie mięśnie, nie chęci) i On umacnia nasze ramiona, mimo że ciężaru przybywa.